Co skłoniło was do zostania tłumaczem? Czy tak jak w moim przypadku była to fascynacja językami, kulturami? Możliwość bycia poniekąd pośrednikiem międzykulturowym?
Sharing is caring, show love and share the thread with your friends.
Pamiętam, że kiedyś jak byłam mała zobaczyłam w telewizji tłumaczkę siedzącą obok jakiegoś ważnego polityka i szepczącą mu coś do ucha. To było parę sekund, ale zostało mi w pamięci. Dobrych parę lat później dowiedziałam się, co ta pani robiła i stwierdziłam, że też chcę tak siedzieć obok ważnych osób Od tamtego czasu zdążyłam zmienić zdanie w kwestii tłumaczeń ustnych, ale powołanie tłumaczeniowe zostało.
Chciałoby się powiedzieć... tak wyszło Po prostu z językami zawsze mi po drodze. Nigdy w szkole nie miałam z nimi problemów. Później, kiedy uczyłam się już samodzielnie i bardziej świadomie, strasznie podobało mi się rozgryzanie gramatyki (tak, to może dziwne ). I to było chyba jeszcze ważniejsze niż sam aspekt kulturowy - ten zagrał rolę dopiero później. Nawet dzisiaj jestem w stanie zainteresować się językiem tylko ze względu na walory estetyczne i gramatyczne, nie mając pojęcia o kraju ani kulturze. Po prostu brzmi i wygląda kusząco, ot tak . Aspekt kulturowy zwykle przychodzi jako poboczny (aczkolwiek niezwykle ważny - język zawsze "zatopiony" w kulturze).