Pytanie może trochę ogólne, ale jakie macie wspomnienia jeśli chodzi o Waszych wykładowców na studiach? Czy spotkaliście takich, którzy byli prawdziwym przykładem czy może raczej takich, których chcielibyście jak najszybciej zapomnieć? Mieliście szczęście do pasjonatów a może raczej do tych, którzy byli bardziej znudzeni swoim przedmiotem niż ich studenci? :)
Sharing is caring, show love and share the thread with your friends.
Nie wszyscy wykładali ciekawie i przyciągali studentów swoimi wykładami, ale ogolnie wspominam dobrze. częściej zdarzali się tacy, którzy widać, że lubili swoją pracę i chcueli przekazać jak najwięcej wiedzy, ale było też tak (i to zazwyczaj wśród starszych wykładowców), że totalnie zafiksowany wykładowca potrafił mówić 1h na ten sam temat i był tym niezmiernie zafascynowamy, mimo, że cała sala zasypiała z nudów.
Oj, i jednych i drugich Jeśli chcę o kimś zapomnieć to nie dlatego, że był np. wymagający, ale dlatego, że zajęcia wydawały się stratą czasu... Taki zmarnowany potencjał, bo zajęcia mogłyby być super ciekawe biorąc pod uwagę nazwę przedmiotu.
Spotkałam też wielu tłumaczy-praktyków i to chyba ich cenię najbardziej. Pokazali, że nie są tylko teoretykami, ale dali nam sporo rad praktycznych.