Sezon urlopowy w pełni, więc będzie pytanie na czasie: czy wykorzystujecie ten czas na szlifowanie języków, które już znacie, wyjeżdżając do krajów, w których możecie używać "waszych" języków, czy wręcz przeciwnie - uciekacie możliwie najdalej? A może poszerzacie horyzonty i uczycie się czegoś zupełnie nowego?
Zdecydowanie należę do tych pierwszych, nowe horyzonty chyba za bardzo pomieszały by mi w głowie ;)
Sharing is caring, show love and share the thread with your friends.
Nie ma to znaczenia z jakim językiem pracuję na codzień. Ważniejsze jest dla mnie miejsce, do którego pojadę. Jeśli chcę pojechać w jakieś miejsce, to zwykle nie patrzę na umiejętności językowe. Zawsze sobie jakoś poradzę ;)
Pracuję na etacie jako tłumacz, więc jak mam urlop to uciekam jak najdalej. Na decyzję nie wpływa nic co jest związane z jakimkolwiek językiem. Wybieram miejsca, które pop prostu chcę zobaczyć i odpocząć od wszystkiego.
U mnie bywa to różnie - kontakt z językiem i wyjazdy za granicę zdecydowanie ułatwiają zagraniczni znajomi. Nie czuję potrzeby odsapnięcia od języka, z którym pracuję, natomiast chętnie wyjeżdżam w mniej znane rejony dla samej przyjemności zwiedzania, niekoniecznie z zapędami językoznawczymi Na przykład marzy mi się Islandia, ale islandzki chyba nie bardzo mnie przekonuje.